Forum Pub pod Świńskim Łbem Strona Główna

Krąg dziewięciu umysłów

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pub pod Świńskim Łbem Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sermina
Gość






PostWysłany: Pią 19:45, 17 Mar 2006    Temat postu: Krąg dziewięciu umysłów

Chcałabym wam przedstawić takie opwiadanko. Mam nadzieję, że się spodoba. Liczę na wyrozumiałość.

1.SEN

- Nie mogę się już doczekać! - pisnęła Karolina idąc przez szkolny korytarz - po prostu nie mogę w to uwierzyć! Będzie super!
- Wiem, że będzie super - mruknęła z uśmiechem Agata.
- Jeszcze jedna lekcja, jeszcze jedna lekcja... - powtarzała Kara w podnieceniu, a Agata nie mogła się oprzeć wrażeniu, że przyjaciółka zerka na klasę stojącą przy wejściu do sali nr.14. Wiadomo, Szymek. Podszedł do nich i wyszczerzając zęby, rzekł:
- Z czego się tak cieszycie?
- A...jedziemy na wyciecz... - zaczęła Karolina
- Tak sobie, cześć - Aga miała wyraźnie inne zdanie o Szymku, więc odciągnęła przyjaciółkę .
- Wiesz co? Jak mogłaś? - oburzyła się Karolina - właśnie miałam go olśnić...
- Chyba nie intelektem...- mruknęła do siebie Agata.
Szły przez korytarz do sali biologicznej. Wyraźnie różniły się od siebie: Karolina może i nie grzesząca urodą, ale nadrabiająca wspaniałą figurą. Elegantka w każdym calu. Agata była zwykłą, niewysoką szesnastolatką z brązowymi włosami i zielonymi oczami. Choć nie różniła się zasadniczo wyglądem od innych koleżanek, wyróżniał ją wstręt do mody oraz niespotykana wrażliwość na ludzką krzywdę. Idąc, trzymała w rękach stos książek.
- Po co to taszczysz? - spytała Karolina takim tonem, jakby nie bardzo ją to obchodziło i nadal szczerząc zęby do Szymka - myślisz, że jak usiądę na ławce i założę nogę na nogę, to Szymek zobaczy, jakie są długie?
Agata uniosła brwi.
- Ok, rozumiem. - mruknęła Kara obrażona - a co do tej wycieczki...
W tej chwili Agata pozwoliła, żeby potok słów wydobywający się z ust Karoliny wlatywał jednym uchem, a wylatywał drugim. Ten system działał całkiem nieźle, zwłaszcza gdy chciała akurat "wyłączyć się" od świata.
Agata też myślała o tej wycieczce. Tydzień sami w górach. W roku szkolnym. Cud, że jej rodzice się na to zgodzili. Miała jechać z ośmioma przyjaciółmi. Nawet tak pozytywnie nastawiona nie mogła oprzeć się wrażeniu, że to ona będzie musiała przygotowywać posiłki, jako że jedyna potrafiła nie przypalić wody z całej tej ekipy.
- I nie wiem, czy wziąć tą spódniczkę, bo jak ją spakuję, to nie wcisnę już tych granatowych spodni - Oo! Nagle ktoś podkręcił głośność, a Karolina spojrzała na Agę z pytającą miną.
- Zrobisz, jak uważasz i to będzie najlepsze rozwiązanie - tę formułkę Agata znała na pamięć, ponieważ Karolina właśnie to chciała usłyszeć i zawsze uznawała słuszność tego stwierdzenia.
- Wezmę spódniczkę - oznajmiła Karolina takim tonem, jakby właśnie podjęła życiową decyzję.
- Jak chcesz - mruknęła obojętnie Agata, obserwując, jak nauczycielka biologii schodzi ze schodów; otwiera klasę i woła uczniów.
- Umiesz coś? - ktoś spytał z boku.
- Tak - odpowiedziała Agata szczerze.
- Dzisiaj pani pyta - radośnie zawołała Ala, klasowa kujonka, świdrując wszystkich swoimi małymi oczkami, jakby chciała dojrzeć, kto się nie przygotował.
- Jak dostanę pałe, to nie pojadę z wami- powiedziała Kara z lekką paniką w głosie - jak moje włosy?
- Pozostaje nam się tylko modlić - szepnęła Agata obojętnie, przeglądając zeszyt. I tak wszystko umiała, choć wiedziała, że ma już pewny stopień i pani nie będzie jej pytać. Zresztą biologia była jej ulubionym przedmiotem.
- Karolina Borówna, do odpowiedzi - rozległ się głos nauczycielki, gdy już usiedli w ławkach. Kara wstała i z ociąganiem podeszła do biurka.
- Proszę powiedzieć mi coś o sawannie...
Karolina zrobiła nieszczęśliwą minę i Agata zrozumiała, że psorka mogła by równie dobrze ją zapytać o dokładną liczbę fasetek na oku owada. Równocześnie zaczęła obmyślać, jakby tu uratować przyjaciółkę. Jest jeden sposób...niech będzie, raz się żyje.
Kopnęła w krzesło siedzącej przed nią Magdy, która wychyliła się ze zdziwioną miną.
- Magda, posłuchaj - zaczęła Aga - Ja udam, że zemdlałam, a ty i Maciek zróbcie zadymę, ok?
- Dobra - Magda z ochotą przystała na ten plan.
- Proszę pani - Agata wstała - niedobrze mi... - i osunęła się na ziemię.
- Ona zemdlała! - krzyknęła Magda - Pogotowie! Odsunąć się! Czy jest na sali lekarz!?
Agata całą siłą woli powstrzymała się od parsknięcia śmiechem. Wokół niej zebrała się już cała klasa.
- Trzeba jej zrobić sztuczne oddychanie! - krzyknął Maciek - Kto jest chętny!?
- Spokój, spokój - rozległ się głos biologicy nad rozgadanym i zaaferowanym tłumem.
- Oddychanie! Oddychanie! - wydzierał się Maciek.
Agata usłyszała, że ktoś podbiegł. No nie, ktoś to chyba wziął na serio!
ŁUP!
Poczuła nagłe, mocne pchnięcie z w okolicach przepony. Ze świstem wciągnęła powietrze, otwierając oczy. I nagle ogłuchła, a przed oczami zrobiło jej się czarno.
Znalazła się w jakiejś komnacie. Była noc. Przez okno sączyło się blade światło księżyca w pełni. Stała pod nim i wpatrywała się w drzwi, które powoli zaczęły się otwierać. Pokazała się w nich stopa, a potem, skrzypiąc, ktoś wszedł. Światło księżyca padło na postać i Aga poczuła, że drętwieje. Przed nią stał dwumetrowy mężczyzna w zbroi, z opuszczoną przyłbicą. Jego postać spowijał długi, czarny płaszcz. W tęku trzymał miecz. Przez grubą warstwę oszołomienia ia strachu do Agaty dotarła myśl, że rysy rycerza są dziwnie zamazane. Spod przyłbicy wydobywał się odgłos jakby przerywanego szlochu. Rycerz popatrzył się w stronę sąsiednich drzwi. Agata spojżała tam również i aż podskoczyła.
Dorota! Jej siostra leżała na wielkim łożu, trupioblada, w białej sukni, z rękoma złożonymi na piersi. Wokół niej stały niskie stworki, obrzydliwe, plugawe,guzowate i okryte szmatami. Jeden z nich podnosił właśnie swoją guzowatą rękę dotwarzy Doroty. Trzymał w niej fiolkę z dymiącą, zieloną substancją i powoli przechylał naczynie w stronę jej ust. Agata tknięta nagłym przerażeniem zaczęła biec w ich stronę, kiedy ogłuszył ją ryk rycerza. Zachwiała się i upadła. Rycerz rzucił się na pierzchające w popłochu stworki, podnosząc miecz i obcinając im głowy. Krew plamiła podłogę i łóżko. Ostatni stwór, trzymający fiolkę upadł od ciosu nożem. Dorota nadal leżała nieprzytomna. Ujrzawszy to rycerz ryknął ponownie, chwycił w ramiona jej wątłe ciało i wybiegł z kimnaty. Oszołomiona Agata patrzyła przez chwilę na martwe stwory, kiedy nagle dostała w twarz.
- Może trzeba było mocniej...
- Pielęgniarkę!
- Przesuń się, bo ją nadepniesz!
Agata słuchała tych głosów nie za bardzo wiedząc, co się z nią dzieje. Realność tego, czego przed chwilą była świadkiem przeraziła ją nie na żarty. Świadomość, że jest w klasie powoli zaczęła do niej docierać. Zamrugała i otworzyła oczy. Tłum ludzi patrzył na nią, kilka osób westchnęło z ulgą.
- Nic ci nie jest? - usłyszała głos Karoliny.
- Chyba nie... - wymamrotała Aga, próbując się podnieść. I nagle przebłysnęła jej myśl przez głowę. Dorota! Aga zerwała się na równe nogi i słysząc okrzyki zdziwienia za plecami, wybiegła z klasy.
Do domu, do domu, jak najszybciej do domu! Musi się przekonać, musi zobaczyć... Jak strzała wpadła do mieszkania.
- Agata, co ty tu robisz o tej porze? - spytała zdziwiona matka
- Gdzie jest Dorota? - spytała Aga jak w malignie.
- Tu jestem - twarz Doroty ukazała się w przedpokoju - o co chodzi?
- N-nic...- Agata westchnęła z ulgą.
- Jak już jesteś w domu, to może zabierz się za pakowanie - mruknęła jej siostra - dzisiaj wyjeżdżamy, nie pamiętasz?
Wyjazd! Agacie zupełnie wyleciało to z głowy. Bez słowa poszła do pokoju i otworzyła szafę.

koniec rozdziału 1.
Powrót do góry
ducky
Nadworna Kaczka



Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ker-Paravel

PostWysłany: Nie 22:13, 19 Mar 2006    Temat postu:

Zapowiada się ciekawie.
Zauważyłam kilka literówek pod koniec rozdziału, we fragmencie o rycerzu. Było ich chyba trzy... Nie będę teraz wymieniać Wink
A co do postaci - już nie lubię Karoliny. Ogólnie takie dziewczyny nie przypadają mi do gustu.
Więcej powiem, gdy wrzucisz kolejną część i gdy pewna osóbka przestanie patrzeć mi przez ramię i wrzeszczeć do ucha Wink
Życzę weny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Beraterin
Gość






PostWysłany: Czw 19:12, 23 Mar 2006    Temat postu:

To pierwsze opowiadanie na jakie weszłam i już mi się podoba! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.

Czasami mam już dośc kogoś, kto nie czyta regulaminu i go łamie. Nie Piszemy Jednolinikowców. Trzeba bić patelnią w głowę, żeby doszło, czy będziemy stosować bardziej łagodniejsze (derastyczniejsze) środki? - Emily.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pub pod Świńskim Łbem Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin